top of page

Indywiduale 21.06.2019





Ola

Wraz z Anią wykupiłyśmy indywiduale kilka dni przed obozem.

Kiedy byłyśmy już na miejscu poszłyśmy do instruktorki zapytać się o konie jakie będziemy mieć. Okazało się, że ja tego dnia będę jeździła na Tangerze, a Ania na Barbie.

Po przygotowaniu wałacha poszłam na plac. Dociągnęłam popręg, poprawiłam strzemiona i wsiadłam. Od samego początku chciałam aby Tanger szedł żywo. Nie miałam żadnych problemów podczas stępa, a aby trochę urozmaicić sobie ten początek robiłam wolty, koła itp. Kiedy przyszedł czas na kłus również trzymałam tempo choć na samym początku wałach szedł mi trochę mozolnie. Starałam się aby nie anglezować za wysoko oraz aby dobrze wykonywać wszystkie polecenia. Jeździłam przez drągi. Jak to zwykle u mnie bywa na początku idealnie mi to nie wychodziło, ale później to poprawiłam.



Potem miałam z kłusa przechodzić do stąpa, a następnie z powrotem do kłusa oraz z kłusa do stój i ponownie zakłusowywać. Zdziwiło mnie to, że już za pierwszym razem mi to wyszło. Po wszystkich ćwiczeniach wykonanych w kłusie miałam wjechać na ścianę i zagalopować. Nie było to trudne zadanie. Po max 2 półparadach Tanger zagalopował. Jechałam równym tempem.



Na placu ustawione były drągi w miejscach kolejnych przeszkód całego toru. W jednym miejscu miałam cały czas problem - między jednym drągiem, a drugimi nie mogłam zwolnić Tangera. Musiałam wtedy przejść do kłusa żeby zmienić nogę, ale to niezbyt mi wychodziło.



Instruktorka ustawiła mi na dobry początek jednego krzyżaka. Z nim nie miałam kłopotu. Po pewnym czasie ustawione były wszystkie możliwe przeszkody. Początkowo miałam jechać w stronę podwójnego szeregu. Musiałam utrzymać naprawdę dobre tempo. Sprawiało mi to trochę problemu, ale na szczęście później wychodziło dobrze. Po drągu, na którego trzeba było naprawdę ciasno skręcić, jechałam w kierunku kolejnych dwóch przeszkód. Tutaj zmagałam się z za szybkim tempem. Z resztą ułożonych przeszkód nie miałam raczej problemów.

Po kilkunastu przejazdach jazda zakończyła się.




Ania W niedzielę jedziemy na obóz i nie mogę już się doczekać!!! Chcąc z Olą jak najlepiej przygotować się do obozu pojechałyśmy na indywiduale. Pierwsze jeździła Ola, która dostała Tangera, a potem byłam ja na Barbie. Poszłyśmy po konie na pastwisko. Był jednak mały problem - wszystkie hucułki kręciły się koło wyjścia z pastwiska. W takim wypadku na początku ja trzymałam konie kiedy Ola brała Tangera, a potem Ola zrobiła dla mnie to samo. Razem ogarnęłyśmy wałacha i Ola wyszła na plac. Wtedy poszłam zająć się Barbą. Chciałam zrobić jak najwięcej żeby móc porobić Oli zdjęcia podczas skoków i potem w kilka minut przygotować konia do jazdy. Wyczyściłam klacz, przygotowałam sprzęt i wyszłam na zewnątrz. Koło placu pracowała jakaś koparka. Od razu pomyślałam, że Barbę bardzo to zestresuje 😧. No trudno. Potem robiłam Oli zdjęcia i nagrywałam jej przejazdy. Pod koniec jej lekcji zaczęło padać.

Czy ja będę mieć indywiduala w deszczu czy na hali (nie było tam żadnych przeszkód)?

Przygotowałam jednak Barbę do jazdy i weszłam na halę. W stępie było po prostu ok. Kilka razy Barba uciekła od moich pomocy, ale to było dla niej normalne. Okazało się, że nie pada, więc wróciła moja nadzieja na dobre skoki na zewnątrz. Tylko trochę popadało i podłoże było w porządku. Na placu zaczęłam kłusować. Koń kilka razy wyłączył mi się całkowicie na pomoce i prawie na oślep dość szybkim tempem jechał w stronę stajni lub pastwiska, które jest za takim malutkim placem zabaw pomiędzy drzewami. Raz nawet wjechał do stajni 😫. To była tragedia. Nie miałam pojęcia co zrobić. Ten koń na nic nie reagował! Kiedy wracałam z nim na plac po wielu trudach, to oczywiście karałam go palcatem. Nie dawało to jednak żadnego skutku - chwila spokojnej jazdy i zaraz znowu dzika ucieczka. Tak samo było podczas przejazdów przez drągi i w galopie. Z każdą "ucieczką" Barby byłam bardziej zdenerwowana. Klacz kilka razy słabo bryknęła, ale to nie było przyczyną moich zmartwień. Najgorsze było to, że nic na nią nie działało! Nie mogłam być pewna co nagle odwali. Równie dobrze mogła wgalopować w tą koparkę! Przejdźmy jednak do skoków. Na początek skakałam przez malutki krzyżak. Problemów nie byłoby gdyby nie to, że między drągiem, a będąca dalej przeszkodą miałam zrobić 3 foule. Cały czas Barba robiła 4. Po kilku skokach moje tempo jednak się poprawiło i już było lepiej - przynajmniej część przejazdów wykonywałam dobrze. Później w miejscu drąga pojawiła się stacjonata, a w miejscu krzyżaka kolejna. Oprócz tych przeszkód były jeszcze inne - 2 stacjonaty po przekątnej  (jedna niższa, druga wyższa) i jeszcze jedna stacjonata na drugiej przekątnej.



Przejeżdżałam przez różne z tych przeszkód. Czasami lepiej, innym razem gorzej. Ani razu jednak nie miałam problemu z niezgraniem się z koniem. Świetnie skakało mi się na Barbie.Kiedy byłyśmy już na prostej przed przeszkodą to było super - płynny skok, idealne wyliczenie odległości (Barba idealnie wymierza moment kiedy musi skoczyć żeby było jak najlepiej). Jednak kiedy skręcałam na daną przeszkodę klacz wyłamywała się i uciekała tak jak w kłusie i wcześniejszym galopie 😞. Nie mam pojęcia, dlaczego nie mogłam jej opanować. Przecież nie jest jakimś trudnym, opornym koniem.

Mimo tych wszystkich ucieczek muszę przyznać, że cieszę się z tej jazdy. Mój półsiad w skoku był naprawdę dobry, a każdy skok sprawiał mi przyjemność. Jednym słowem: kocham skakać na Barbie 💖.




9 wyświetleń

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page