top of page

Obóz jeździecki 2018

Zaktualizowano: 9 wrz 2018




Właśnie wróciłam z obozu jeździeckiego w Rancho Bierna. Był to mój pierwszy obóz konny i miałam wiele obaw z tym związanych jednak muszę przyznać, że było świetnie i najprawdopodobniej pojadę tam również za rok. Stwierdziłam, że napiszę krótką recenzję dla tych, którzy nad spędzeniem tam wakacji by się zastanawiali i mam nadzieję, że okaże się ona pomocna 😊

Obóz jest 11-dniowy. Mieszkaliśmy w trzech domkach - jednym sześcioosobowym, drugim ośmioosobowym i trzecim (z piętrem w budowie) na razie czteroosobowym. Wszystkie były bardzo ładne, zadbane, z czystymi łazienkami (do czasu 😅). Posiłki były jako szwedzki stół. Właścicielka nigdy nie wyganiała nikogo z jadalni i można było w każdym momencie przyjść po coś do jedzenia lub picia.

Mieliśmy 1,5 godziny jazdy dziennie jako jedna lekcja lub dwie (rano i wieczorem). Raz zdarzyło się tak, że przez burzę nie mieliśmy jednej jazdy. Lekcje prowadzone były przez panią Anię i panią Karolinę, które uwielbiały jazdę bez strzemion. Dopiero w drugim tygodniu stwierdziły, że czas popracować w strzemionach. Większość zajęć w mojej grupie opierała się na ujeżdżeniu do BOJ (galop na wolcie i przekątne), ale skakaliśmy gimnastyki, krzyżaki, podmurówki, oksery. Głównie były to jednak jazdy ujeżdżeniowe.

Jeśli chodzi o konie to są tam 3 Haflingery, 3 kuce i  2 sp lub małopolaki. Są dość grzeczne, a chociaż z ich oporządzaniem może być problem to pod siodłem reagują dobrze na wszystkie pomoce. Każdy mógł sam wybrać sobie konia tylko musiał dogadać się z innymi osobami w grupie. Ja cały obóz spędziłam na Hansie, Haflingerze i dzięki temu, że jeździłam cały czas na jednym koniu przez ostatnie lekcje perfekcyjnie reagował na wszystkie moje pomoce. Jeśli jednak instruktorki zauważyły, że ktoś sobie z danym koniem nie radzi to zajmowały się tym problemem.

Są przewidziane 2 dni bez jazd kiedy jedzie się na wycieczki. My byliśmy na zawodach skokowych w stajni Romico na cały dzień, nad jeziorem żywieckim popołudniem i chętni szli do kościoła. Mogliśmy jechać gdzieś jeszcze, ale woleliśmy jazdę konną.

Oprócz jazd, przygotowywania koni do jazd i pomocy w stajni jak np. lanie wody koniom czy czyszczenie boksów (wszystko było dobrowolne. Jeśli ktoś nie chciał to nie musiał nic robić) można było się bawić z kucykami, czesać je i skakać z nimi przez prowizoryczne przeszkody z desek.

Na pewno każdy postrzega dobry obóz konny inaczej, ale wydaje mi się, że jak na pierwszy raz ten był dla mnie idealny.

Foty znajdziecie w zdjęciach 🐴

25 wyświetleń

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page