![](https://static.wixstatic.com/media/a27d24_4b8accfaf51c41e797a6d55f02dcc31c~mv2_d_3024_4032_s_4_2.jpg/v1/fill/w_980,h_1307,al_c,q_85,usm_0.66_1.00_0.01,enc_auto/a27d24_4b8accfaf51c41e797a6d55f02dcc31c~mv2_d_3024_4032_s_4_2.jpg)
Ola
Po przyjeździe do stajni wraz z Anią poszłyśmy do instruktorki żeby dowiedzieć się, jakie będziemy mieć konie. Dostałam Parabolę, a Ania Bursztyna. Konie były na pastwisku, więc musiałyśmy je stamtąd wziąć. Na moje nieszczęście klacz była naprawdę brudna. Po dłuższej chwili czyszczenia osiodłałam Parabolę. Kiedy byłyśmy gotowe mogłyśmy pójść na plac, a tam poprawiłem strzemiona i wsiadłam na konia.
Kiedy jechałam stępem chciałam aby Parabola szła trochę żywiej i nie zamulała. Chociaż nie wiem na ile mi to wyszło to z późniejszych efektów byłam nawet zadowolona. Po stępie był kłus. Standardowo jeździłyśmy kłusem anglezowanym oraz w półsiadzie. Na placu ustawione były drągi, przez które miałyśmy przyjeżdżać. Myślę, że na samym początku nie było źle. Muszę jednak przyznać, że o wiele lepiej było po kilku przejazdach. Próbowałam aby Parabola szła dobrym tempem, bo znudziła mi się jazda tak wolna, że nie umiałam odróżnić czy to stęp czy dalej kłus 😩.
Po kłusie był galop. Tutaj było... myślę, że dobrze. Nie musiałam się męczyć aby Parabola zagalopowała. Ćwiczyliśmy zagalopowania, więc robiłam to kilka razy i szło bardzo dobrze. Do zagalopowania wystarczyła jedna, może dwie półparady, a po tym był przyjemy galop. Później miałyśmy jechać w galopie na drągi. Heh. Na początku trochę trzeba było się namęczyć. Parabola chyba nie wiedziała o co mi chodzi i uznawała, że trzeba skrócić najazd - "Bo przecież mamy jechać na drągi, nie? ". Byłam do tego przygotowana za każdym razem i przytrzymywałam ją jak tylko mogłam. Później instruktorka ustawiła nam krzyżaka. Miałyśmy ominąć jedną przeszkodę, a następnie jechać na krzyżaka. Nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że Parabola naprawdę bardzo, bardzo chcę skoczyć przeszkodę, którą miałyśmy ominąć. To wszystko dlatego, że kiedy tylko byłyśmy w jej pobliżu, pędziła tak strasznie, że ledwo co mogłam ja utrzymać. Na początku wykręcałam w inna stronę, ale to i tak jej nie powstrzymywało od tego żeby dalej naprawdę szybko galopować. Pani dała mi poradę jak ją trochę zwolnić, bo to co robiłam kompletnie nie działało! Później musiałam na początku jechać w kłusie obok tej przeszkody, którą mieliśmy ominąć, i zagalopować dopiero na wprost krzyżaka. Przed krzyżykiem znajdował się drąg. Wszystko było jasne, dla mnie jasne - jedziemy na wprost, drąg, potem skok. O nie, nie. Klaczy coś się zepsuło w obliczeniach i po przejechaniu drąga zatrzymała się przed przeszkodą. Oczywiście trwało to naprawdę niewielka chwilę, bo dałam od razu łydkę i skoczyłyśmy przez tą przeszkodę. W późniejszych najazdach na krzyżaka już było wszystko dobrze. Następnie ćwiczyłyśmy szereg znajdujący się na tej samej przekątnej (instruktorka z drągów leżących przed i za krzyżakiem zrobiła jeszcze 2 przeszkody). Tutaj toczyłam naprawdę dużą walkę z klaczą aby nie skracała najazdów i nie pędziła na szereg. Było to dość męczące. Później miałyśmy jechać cały tor.
Wszystko było by dobrze gdybym nie ścięła jednego najazdu. Przez to nie skoczyłam i musiałam jeszcze raz najeżdżać na stacjonatę około 60 cm. Nie na tym jednak skończyły się moje niepowodzenia. Po skoku dostałam gigantyczny skurcz i przez dobrą chwilę musiałam odpocząć. Później udało mi się skończyć tor bez większych problemów.
Po skokach był stęp i jazda się skończyła.
Ania
W końcu, po prawie miesiącu niejeżdżenia znów wsiadłam na konia. Tym razem miałam Bursztyna. Czyszczenie i siodłanie nie stanowiło żadnego problemu. Była ładna pogoda, więc jeździliśmy na zewnątrz. Tam były też przeszkody.
W stępie Bursztyn był bardzo żywy i przyspieszał do kłusa. Od samego początku chciałam pilnować ułożenia łydek, rąk i trzymać odpowiednie tempo. Kiedy zaczęliśmy jechać kłusem nie zawsze dobrze trzymałam łydki, kiedy przesuwałam je do przodu koń automatycznie zwalniał. dzięki takim reakcjom Bursztyna udało mi się trochę poprawić moje działanie łydkami. Jeździliśmy przez drągi i wszystko szło mi dobrze. Potem ćwiczyliśmy zagalopowania. Czasami Bursztyn galopował mi na złą nogę, ale myślę, że same zagalopowania wychodziły dość dobrze. Kilka razy przejeżdżałam przez drągi w galopie. Raz wyszło mi to wręcz idealnie, ale innym razem po 2 drągach wałach trochę się wykoleił.
I nareszcie skoki! Pierwsze niski krzyżak ze wskazówką. Przejechałam przez niego kilka razy i było ok. Potem przejeżdżaliśmy przez potrójny szereg z 2 foule pomiędzy każdą przeszkodą. Konie jednak chciały wypaść jak najlepiej i potrafiły zrobić jeden ogromny krok galopu zamiast dwóch przeciętnej wielkości. Za 1 razem po drugiej przeszkodzie nie będąc przygotowana na susy Bursztyna ledwo się utrzymałam i nie pokonałam już trzeciej stacjonaty. Kolejne próby były lepsze.
na koniec cały tor: krzyżak ze wskazówką, potrójny szereg, stacjonata na krótszej ścianie, szereg z dwóch przeszkód i mały krzyżaczek. Podczas pierwszej próby po drugiej stacjonacie potrójnego szeregu spadłam. Byłam tak podekscytowana galopem i wcześniejszymi skokami (z Byrsztynem świetnie mi się współpracowało), że nie przypilnowałam kolejnego. Na szczęście nic takiego się nie stało i potem przejechałam już cały tor. Jedynie przed stacjonatą na krótkiej ścianie musiałam zrobić woltę, bo przeszkoda była dość wysoka, a ja po dobrym przejechaniu szeregu kompletnie nie myślałam o dobrym najeździe na nią. Znów to samo - zamiast skupić się na tym, co muszę zrobić myślałam o tym, co przed chwilą mi się udało 😖.
Kiedy Ola przejeżdżała tor, po jednym skoku zaczęła jęczeć "Ałałała...!" i zwolniła Parabolę. Nikt nie wiedział co się dzieje. Nagle zdałam sobie sprawę o co chodzi.
- Ola ma skurcz! - zawołałam.
Nie myliłam się 😂 (nie myślcie, że śmieję się z tego, że ją coś bolało. To tak śmiesznie wyglądało - Ola ładnie pokonuje przeszkodę i nagle zaczyna "Ałałał..."). Ola miała skurcz prawie całej nogi. Na szczęście ból powoli ustał i potem bez problemu pokonała tor do końca.
Kiedy schodziliśmy z koni poczułam ból w plecach. Jadąc kompletnie go nie czułam 😮. A co tam... poboli i przestanie 😉.
Comments