top of page

Szkółka 21.03.2019





Ania

Dzisiaj jeździłam na Bursztynie, a Ola na Paraboli. Bez problemu przygotowałam konia do jazdy. Kiedy weszłam na ujeżdżalnię i zaczęłam podciągać popręg okazało się, że przystuły są naderwane i podczas jazdy mogą się urwać. Nie mając innego wyjścia razem z Olą zmieniłyśmy sprzęt Bursztyna.

Kiedy zaczęliśmy kłusować strasznie się zdziwiłam. Ostatnim razem kiedy miałam Bursztyna, wałach mnie nie słuchał, gonił za innymi końmi. Teraz reagował na moje pomoce tak jak powinien. Bez problemu wykonywaliśmy skręty między stojakami i pokonywaliśmy drągi ustawione w różnych miejscach na ujeżdżalni.

Potem miał być galop. Bursztyn wręcz rwał się do galopu i zamiast poczekać na mój sygnał sam zaczynał galopować. Zrobiliśmy kilka okrążeń galopem. Musiałam jak najbardziej postarać się żeby Bursztyn przyspieszył, bo nasze tempo nie było zbyt dobre. Potem jeszcze parę razy przejechaliśmy przez drągi w galopie. Przy pierwszej próbie Bursztyn chyba przeszedł do kłusa, ale wszystko działo się tak szybko, że nie jestem nawet do końca pewna czy nie było to po prostu zwolnienie, a nie przejście do niższego chodu.

Na końcu przyszedł czas na skoki 😊! Kilka razy przejechaliśmy przez krzyżaka po przekątnej, a potem do toru dołączyła stacjonata ustawiona na drugiej przekątnej. Wszystko byłoby fajne gdyby nie fakt, że przed stacjonatą trzeba było wykonać ciasny zakręt koło stojaka. Bałam się, że wpadniemy w niego z Bursztynem. Przez to nie potrafiłam dobrze najechać na przeszkodę. Ponadto w zakręcie pochylałam się do przodu co dodatkowo uniemożliwiało sprawny skręt. Próbowaliśmy z Bursztynem najechać na przeszkodę kilkanaście razy, ale za każdym razem albo nie mieściliśmy się w zakręcie i omijaliśmy przeszkodę albo Bursztyn galopował na złą nogę co też nie pozwalało na dobry najazd. raz koń zatrzymał się przed przeszkodą, a ja wylądowałam na jego szyi. Tylko 2 lub 3 razy udało mi się prawidłowo przejechać tor.

Wszystkie ostatnie jazdy to katastrofa. Nie wiem dlaczego tak mi nie idzie. Staram się o wszystkim pamiętać - kontakt na wodzach, dobry dosiad, przykładanie łydki w odpowiednim miejscu... ale nie potrafię panować nad wszystkim na raz... 😔


Ola

Kiedy przyjechałyśmy do stajni poszłyśmy na halę zapytać się instruktor jakie będziemy mieć konie. Ja miałam Parabolę, a Ania Bursztyna. Kiedy przygotowywałam klacz miałam w głowie tylko jedno: żeby wszystko było ok. Obawiałam się, że będzie tak jak ostatnio na jeździe.

Kiedy byłyśmy gotowe poszłyśmy na halę. Następnie wsiadłyśmy na konie. Po poprawieniu wszystkiego mogłam bardziej się skupić na tym, aby przygotować klacz do jazdy. Po stępie był czas na kłus. Czego tutaj mogłam oczekiwać? Nie było genialnie ani też bardzo źle. Parabola chodziła przeciętnie, choć czasami trzeba było się pomęczyć. Wieszała się na wodzach, co chyba jest już jej tradycją. Na szczęście nie było aż tak źle jak na poprzednich jazdach na niej. W kłusie wykonywaliśmy różne ćwiczenia, na przykład przejazdy przez drągi. Wreszcie przyszedł czas na galop. Nie sądziłam, że mi to wyjdzie, a jednak! Próbowałam zagalopować kilka razy. Dopiero za trzecią półparadą Parabola zagalopowała, ale były też próby gdzie udawało się za pierwszym. Pamiętam jedną naprawdę dobrze: usiadłam w kłus wysiadywany i natychmiastowo ruszyłam galopem. To było naprawdę miłe uczucie.

Po galopach instruktorka ustawiła nam przeszkody. Po kolei miałyśmy jechać na krzyżaka, a następnie na stacjonatę, która możliwe że miała około 60 cm. Krzyżak wychodził mi dobrze za to stacjonata już tak dobrze nie szła. Kilka razy powtarzałam skok, dlatego że nie wystarczająco oddawałam Paraboli wodze w skoku. Przyznam, że około za czwartym razem zauważyłam, że nie umiem tego poprawnie zrobić. Na szczęście na ostatnim skoku oddałam dobrze wodze, możliwe że aż za dość, ale przynajmniej oddałam 😃 . I tak po skokach nasza jazda się skończyła.


6 wyświetleń

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page