![](https://static.wixstatic.com/media/a27d24_9a2cf7d4f14b48c096b0283a480c23f2~mv2_d_4608_3456_s_4_2.jpg/v1/fill/w_980,h_735,al_c,q_85,usm_0.66_1.00_0.01,enc_auto/a27d24_9a2cf7d4f14b48c096b0283a480c23f2~mv2_d_4608_3456_s_4_2.jpg)
Chciałam wam jak najszybciej zrelacjonować tą jazdę, ale wczoraj byłam strasznie zmęczona.
Na początku nadmienię, że trwa intensywna praca nad stworzeniem filmików i mam nadzieję, że już wkrótce pojawią się one na stronie.
Mam lekcje w szkole muzycznej do 16:45, dlatego też umówiłyśmy się z Olą na jazdę dopiero na 18:00. Wchodzimy do stajni jakieś 45 minut przed planowaną lekcją, a tam jest pełno ludzi, którzy jak się kazało przygotowują się do wyjazdu w teren. Pani powiedziała nam żebyśmy wyczyściły Skalę i Parabolę, które zostały w boksach, bo być może to właśnie na nich będziemy jeździć. Kiedy wyruszyli, my zajęłyśmy się końmi. Wyczyściłyśmy je na błysk. Ponieważ jeźdźcy nie wrócili jeszcze z terenu zajęłyśmy się nagrywaniem pierwszego filmiku na temat... dowiecie się za niedługo 😉
Wcześniejsza grupa wróciła z terenu i dowiedziałyśmy się, że mamy podzielić między siebie Parabolę i już osiodłanego Granata. Wiedziałam, że Ola chce mieć klacz, dlatego wybrałam Granata i pomogłam w osiodłaniu Prarboli. Jedna rzecz cały czas mi nie pasowała - nasza instruktorka dalej nie zsiadła z konia. Dopiero po chwili do mnie dotarło, że my też jedziemy w teren! Ubraliśmy wszyscy kamizelki odblaskowe i ruszyliśmy do lasu. Trasa była bardzo przyjemna. Galopowaliśmy po lesie i na łące. Na szczęście, bo tego nie lubię, nie jechaliśmy po żadnej ruchliwej drodze. Granat dość często się potykał, ale nie miałam z nim żadnych problemów. Kiedy zatrzymaliśmy się po jednym z galopów Skala będąca przede mną kopnęła dwa razy mojego konia, ale Granat tylko trochę się od niej odsunął. Kiedy wracaliśmy było już ciemno i dopóki jechaliśmy polną drogą świeciły nam lampy uliczne. Potem wjechaliśmy do lasu i wtedy się zaczęło. Instruktorka wesołym głosem zawołała czy ją widzimy i nie czekając na odpowiedź ruszyła galopem. Schyliłam się jak najbardziej potrafiłam nie chcąc oberwać jakąś gałęzią i zaufałam, że Granat nic głupiego nie zrobi. Jadąc po ciemku co chwilę wydawało mi się, że wpadniemy w jakieś wyłaniające się z ciemności drzewo. Nie widziałam w ogóle koni przed sobą. Kiedy już pojawił się prześwit pomiędzy drzewami zauważyłam na ziemi dość głęboką kałużę, w którą oczywiście musiał wjechać Granat opryskując mi przy tym nogi.
Bez żadnych innych niespodzianek wróciliśmy do stajni i szybko zajęliśmy się końmi.
Dalej nie mogę uwierzyć, że pani instruktor w ogóle pozwoliła nam jechać w taki teren...
Comments