top of page

Szkółka 24.01.2019





Ania

Po niedzielnym terenie nie mogłam się doczekać kiedy znów wsiądę na konia. Po przyjeździe do stajni dowiedziałyśmy się na jakich koniach będziemy jeździć. Ja dostałam Parabolę. Nie mogłam się doczekać wspólnej jazdy.

Po wejściu do boksu dałam klaczy kawałek marchewki na dobry początek. Ona jednak nie miała nawet ochoty do mnie podejść. Przy wyprowadzaniu Parabola się opierała 😕.

Po osiodłaniu koni weszłyśmy na ujeżdżalnię. Od samego początku musiałam się namęczyć żeby utrzymać odpowiednie tempo. Kilka razy chcąc obudzić konia klepnęłam go palcatem jednak Parabola nawet nie zareagowała. Kiedy przejeżdżaliśmy przez drągi klacz trochę się rozbudziła i szła żwawiej jednak czułam, że ma dzisiaj paskudny humor - wszystkie polecenia wykonywała opornie, od niechcenia. Przed galopem bardzo się zdenerwowałam. Parabola nie chciała nawet zakłusować i co chwilę napinała grzbiet jakby miała bryknąć. Instruktorka kazała mi dać jej bat na zad, ale z jakiegoś powodu bałam się, że klacz mi odda (np. bryknie), a ja spadnę. Pani widząc, że nie spełniłam jej polecenia stwierdziła, że muszę poradzić sobie sama.

Po wielu zmaganiach z Parabolą w końcu udało mi się ruszyć galopem. Pokonywałyśmy drągi prowadzące po przekątnej przez środek placu. Dość często, szczególnie po przeszkodzie, kiedy wjeżdżałyśmy znów na ścieżkę, Parabola przechodziła do kłusa. Instruktorka jednak tak jak wcześniej powiedziała, nie zwracała mi uwagi. Przez to że musiałam poradzić sobie sama czułam się jakbym była na zawodach 😂. Myślę, że jak na to, że nie posłuchałam instruktorki i zważywszy na humor klaczy, poszło mi nie najgorzej.

Na koniec rozstępowaliśmy konie i odprowadziliśmy je do boksów.


Ola

Po przyjeździe do stajni odłożyłyśmy swój sprzęt, a następnie poszłyśmy zapytać się naszej instruktor jakie konie będziemy mieć na tej jeździe. Ja dostałam Granata, Ania Parabolę. Po przygotowaniu koni, weszliśmy na halę. Dociągnęłam popręg i wsiadłam na konia. Pierwsze co dostrzegłam to to, że Granat co chwilę zmieniał tempo. Możliwe, że nie było to za bardzo widoczne, ale dało się to wyczuć. Później był kłus. Nie był bardzo zły. Wałach chodził dobrze, ale zawsze mogło być lepiej - trzeba było go co chwilę pobudzać. Dostał dwa baty w zad (dlatego, że on nie reaguje na baty dane w łopatkę). Za pierwszym razem nie ruszyło go to, a za drugim też. Na szczęście później się trochę ogarnął. Jeździłyśmy w wysiadywanym, anglezowanym kłusie i półsiadzie - klasycznie ćwiczenia.

Po kłusie przyszedł czas na galop. Wjechałam na ścianę, po znaku danym przez instruktor chciałam zagalopować. Granat niby chciał, niby nie. Przechodził raz do kłusa, raz do galopu, nie ważne ile dawałam mu znaków do zagalopowania. To mnie zdenerwowało i to bardzo. Pierwszy bat na zad: przeszedł do galopu,ale bardzo wolnego. Czułam, że muszę dać jeszcze jednego bata w zad. To była naprawdę dobra decyzja, bo po nim wałach zaczął galopować takim tempem jakim chciałam. W galopie przejeżdżałyśmy przez drągi po przekątnej. Musiałyśmy wymagać od koni tego zmieniły nogę. Za pierwszym razem nie udało mi się tego zrobić, ale za drugim ćwiczenie wykonałam poprawnie. Po galopach przekłusowałyśmy cztery kółka, a następne kilka kółek przejechałyśmy stępem.

Tak zakończyła się nasza jazda. Jak dla mnie była ona udana, nawet jeśli nie było skoków 😊.

10 wyświetleń

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comentários


bottom of page