top of page

Szkółka 25.07.2019





Ola

Wreszcie po dwutygodniowej przerwie mogłam pojechać na konie. Niby to nie długo, ale naprawdę nie mogłam się doczekać.

Kiedy byłyśmy już w stajni poszłyśmy zapytać się, tym razem instruktora, jakie będziemy mieć konie. Dostałam Bursztyna, a Ania dostała Parabolę. Miałyśmy sprowadzić konie z pastwiska i okazało się to tego dnia bardzo prostym zadaniem. Tak się złożyło, że wszystkie konie jakie miałyśmy wziąć same do nas przygalopowały. Na chwilę dałyśmy konie do boksów żeby przygotować sprzęt. Potem zajęłyśmy się naszymi końmi. Kiedy każdy był gotowy mogłyśmy pójść na plac.

Chwilę stępa na początek, później miałyśmy ułożyć zastęp 😮. Cały kłus jeździłyśmy w zastępie, robiłyśmy koła, wolty. Przez to, że jeździłyśmy jednak w zastępie, mogłam jeszcze bardziej skupić się na tym jak siedzę, poprawiałam to co robiłem źle. Wykonywałyśmy ćwiczenie, które wyglądało tak: koń czołowy ruszał do kłusa i dojeżdżał do końca zastępu i tak w kółko. Nie było to trudne, miałam Bursztyna, co ułatwiło to jeszcze bardziej. Po kłusie przyszedł czas na galop. Tutaj też nie było żadnego problemu. Jechałyśmy w około placu oraz jedną przekątną. Przez to, że nic specjalnego się nie działo podczas tego chodu przejdę od razu do skoków. Przeszkody były ułożone wokół placu, ogólnie było ich sześć (ponazywałyśmy je dość śmiesznie- instruktor śmiał się, że czuje się jak w przedszkolu. Nie dziwię mu się, przykładowymi nazwami przeszkód były np: pszczółka, biedronka, bąk 😂). Na dobry początek skakałyśmy małe przeszkody, wszystkie nie były jednej wielkości. Początkowe były dość niskie i miały tak około 40 cm, a przykładowo ostatnia tak około 60-70 cm. Przy takich wysokościach nie miałam problemów. Bursztyn płynnie przeskakiwał takie wysokości choć za każdym razem przy końcowej przeszkodzie robił takie jakby pół foule. Wtedy zwalniał, nie ważne jak próbowałam go do niej podprowadzić, ale na szczęście za każdym razem nie zarzucał drąga. Przeszkody były dość szeroko rozstawione, ale i tak zawsze miałam jedną myśl w głowie kiedy miałam najechać na tą ustawioną na krótkiej ścianie: "Wyrobię się czy nie?!?". Za każdym razem jednak dobrze najeżdżałam. Później instruktor podwyższył nam przeszkody. Wtedy Bursztyn przed każdym skokiem robił "pół foule".

Po skokach był stęp i jazda się skończyła.


Ania

Dzisiaj mieliśmy jazdę z instruktorem. Stwierdziłam, że jako że nie wie na jakim poziomie jeździmy nie ustawi nam nagle jakichś olbrzymich przeszkód. Z tego powodu wzięłam najbardziej śliskie bryczesy jakie mam 😄.

Po przyjechaniu do stajni poszłyśmy po konie na pastwisko. Często trzeba było stosować jakichś podstępów żeby sprowadzić je do boksów. Tym razem wszystkie wręcz do nas przygalopowały. Kiedy konie wylądowały na chwilę w boksach żeby móc się napić zajęłyśmy się przygotowaniem sprzętu. Ola chciała wziąć jedno z lepszych siodeł, a ja kompletnie nie pomyślałam o tym jakie kiepskie mam bryczesy i zamiast pogadać z nią o tym, że to siodło może mi życie uratować to wybrałam takie ultra śliskie 😩. No trudno. Wyczyściłam bardzo brudna Parabolę i osiodłałam ją. Potem wyszłyśmy na plac.

Na początku chwilę stępowałyśmy. Później instruktor utworzył zastęp i (z powodu iż Parabola kopie) wylądowałam na jego końcu. W sumie to było ok, bo mogłam skupić się na ułożeniu łydek i trzymaniu odpowiedniego tempa - Parabola bardzo wyrywała się do przodu. Kilka razy zmieniłyśmy kierunek i zrobiłyśmy kilka wolt. Potem było ćwiczenie, w którym pierwsza osoba z zastępu ruszała kłusem i wjeżdżała na jego koniec. Kiedy Flora będąca przede mną zakłusowała Parabola była bardzo niespokojna. Mimo moich półparad zaczęła gonić Florę. Nie wiedziałam czy mogę zrobić woltę, ale instruktor powiedział żebym ją zrobiła. Wtedy koń się uspokoił. Podczas mojego kłusa Parabola kompletnie nie chciała iść - obawiałam się najgorszego w galopie 😬. Kiedy mieliśmy galopować wszystko było w porządku do czasu kiedy Flora zjechała ze ścieżki. Z jednej strony nie chciałam wjechać we Florę jadącą z boku, z drugiej nie mogłam trzymać tak Paraboli, bo klacz strasznie ciągnęła do przodu. Nagle Parabola zaczęła wyprzedzać inne konie. Starałam się ją powstrzymać, ale czym mocniejsze sygnały wodzą dawałam tym koń zwiększał tempo. Skończyło się na tym, że instruktor kazał mi galopować samej. W sumie to się cieszyłam, bo przynajmniej mogłam ogarnąć Parabolę przed skokami. Po chwili intensywnej walki z klaczą galopowałam po ścieżce. Potem zmieniłam kierunek w galopie (Parabola oczywiście musiała przejść do kłusa 😑) i galopowałam jeszcze chwilę w drugą stronę.

Skoki. Przeszkody były ułożone na owalu - po 2 na długich ścianach i po 1 na krótkiej. Trochę bałam się ciasnego najazdu na przeszkody na krótkich ścianach. Pierwsze skakałyśmy przez tor o wysokości od jakiegoś 30 - 40 cm do 70 - 80 cm (jedna przeszkoda). Okazało się, że nie miałam żadnego problemu 😮. Byłam pewna, że klacz coś odwali a tu nic. Potem tor został podwyższony. Kiedy najechałam na przeszkodę na krótkiej ścianie koń zatrzymał się przed stacjonatą. Najechałam po raz drugi i znów to samo. Trzeci i czwarty... Za każdym razem lądowałam na szyi Paraboli. Nie spadłam z niej jednak. Koniec końców ominęłam przeszkodę i pojechałam dalej - jeden niezdarny skok, drugi też na siłę, trzeci ledwo wykonany. Czwarta przeszkoda była najwyższa i klacz zatrzymała mi się przed nią. Najechałam jeszcze raz pompując w konia z całej siły i na szczęści udało się. Potem od razu z galopu najechałam jeszcze raz na stacjonatę, której wcześniej nie udało mi się pokonać. Nic z tego. Znowu klacz się zatrzymała. Żeby jednak się nie poddawać przeskoczyłam tą przeszkodę, ale ustawioną niżej. Po tym ledwo co udanym skoku rozstępowałyśmy konie i jazda się skończyła.


5 wyświetleń

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page