Ania
Dzisiaj jeździłam na Senatorze. Podczas czyszczenia i siodłania nie miałam problemów. Ku mojemu zdziwieniu koń chętnie przyjął wędzidło.
W stępie i kłusie jeździło się dość dobrze, chociaż musiałam bardzo pilnować utrzymania tempa. Przejeżdżaliśmy przez drągi w kłusie anglezowanym i półsiadzie. Kiedy przeszliśmy do stepa żeby chwilę odpocząć. Senator nagle stał się totalnie sztywny. Nie chciał iść, uciekał od kontaktu spuszczając głowę maksymalnie w dół. Starałam się jak najbardziej z nim pracować żeby nie poczuł, że odpuszczam. Po wjechaniu na ścieżkę koń zatrzymał się. Dałam mu bat na zad, a on bryknął. Potem przyłożyłam mocno łydki i ruszyliśmy galopem. Napisałam galopem? Galop to jednak za dużo powiedziane 😖. Koń wolno, bardzo sztywno poruszał się do przodu robiąc kolejne foule. Chciałam go trochę popędzić i w tym celu wypychałam go mocno dosiadem jednak koń nie przyspieszał, a ja tylko skakałam po siodle nie zgrywając się z jego ruchem. ten jeden bat poskutkował bryknięciem, więc kolejny zapewne niósłby jeszcze gorsze skutki dlatego instruktorka nie zwracała mi uwagi na tempo Senatora.
Po przemęczeniu galopu przyszedł czas na skoki. Najeżdżaliśmy z galopu na niewysokiego krzyżaka. Niezadowolony Senator nie chciał mnie słuchać. Kiedy zagalopowywałam na prostej przed przeszkodą myślałam już, że wszystko pójdzie dobrze. Koń jednak foule przed skokiem zwalniał i niezgrabnie pokonywał krzyżaka.
Z jednej strony ta jazda była kiepska, bo galop i skoki były ciągłymi próbami zwiększenia prędkości. Z drugiej strony udało mi się zapanować nad Senatorem 😊
Ola
Jest czwartek, to oznacza jedno - kolejna jazda! Po przyjeździe poszłyśmy zapytać się pani jakie będziemy mieć konie. Ja miałam Parabolę, Ania Senatora. Nawet się cieszyłam, ale miałam też obawę, że klacz dzisiaj nie będzie chciała współpracować. Po przygotowaniu koni weszłyśmy na halę. Wsiadłam na Parabolę i na początku wydawało mi się, że będzie dobrze. Wiedziałam jednak, że za niedługo wszystko może się zmienić. Niestety podczas kłusa okazało się, że jednak dzieje się to czego się obawiałam. Klacz nie reagowała na moje łydki, chodziła mozolnie. To było straszne! Kiedy jechałam w kłusie od czasu do czasu robiłam półparady aby ją obudzić. Chciałam żeby przyspieszyła, zaangażowała się. Na chwilę to pomagało, ale na krótko. Pomimo tej "walki z nią" oraz wieszania się klaczy na wodzach 😑, próbowałam skupić się na tym aby robić wszystkie polecenia instruktor jak tylko mogłam najlepiej. Podczas kłusa przejeżdżałyśmy przez drągi, jeździłyśmy kłusem wysiadywanym, anglezowanym i oczywiście półsiadem. Później przyszedł czas na galop. Bardzo się zdziwiłam kiedy Parabola po kilku półparadach zagalopowała. Myślałam, że będzie to o wiele trudniejsze. Dobrze, że się pomyliłam. Klacz galopowała dobrym tempem, z czego byłam naprawdę zadowolona.
Po galopach, były skoki. Tutaj się naprawdę zdziwiłam. Parabola zawsze rozpędzała się jak tylko mogła przed przeszkodą i trzeba było ją mocno przytrzymać 😂. Teraz tego nie robiła, a nawet trzeba było ją mocno podtrzymywać na łydkach aby nie przeszła do kłusa!!! Oprócz tego, same skoki wyglądały tak jak zwykle czyli myślę, że nawet dobrze. Po skokach był końcowy stęp i tak nasza jazda się skończyła.
Lekcja była naprawdę męcząca, ale też dała mi do myślenia. Muszę czasem nawet i na takich koniach ćwiczyć, a nie tylko na tych co idealnie reagują na wszystkie pomoce. Ale nie ukrywam, że to naprawdę przyjemne nie jest.
Commentaires