![](https://static.wixstatic.com/media/a27d24_0e94cccbaefe4ad0a61a44a20162073f~mv2_d_6000_4000_s_4_2.jpg/v1/fill/w_980,h_653,al_c,q_85,usm_0.66_1.00_0.01,enc_auto/a27d24_0e94cccbaefe4ad0a61a44a20162073f~mv2_d_6000_4000_s_4_2.jpg)
Więc oto są długo przez nas wyczekiwane zawody mikołajkowe. Nie wszystko jednak wyszło nam na nich tak jak byśmy tego chciały...
Ola
Dzisiejszego dnia miały odbyć się zawody. Byłam zestresowana, jak to zwykle przed każdymi zawodami, na których uczestniczę (nie tylko tych jeździeckich). Przyjechałyśmy wraz z Anią do stajni gdzie znajdowała się już część uczestników. Po pewnym czasie dowiedziałyśmy się od instruktor kto, kiedy i na kim będzie przyjeżdżał parkur. Ja miałam na początku mieć Tangera, lecz przez jego wypadek nie mogłam to dostać (nie stało się nic strasznego). Otrzymałam więc Granata. Miałam jechać jako czwarta. Ania zaś jechała pierwsza i też miała Granata. Wiedząc już na kim będziemy jechać mogłyśmy przygotowywać konie. Pierwsze były zawody skokowe do 70 cm. Oglądałyśmy każdy przejazd, a ja stresowałam się coraz bardziej, dlatego że do naszej kategorii (do 40 cm) było coraz bliżej. Wszyscy uczestnicy przejechali parkur, co oznaczało naszą kolej. Na szybko przebrałyśmy się i wsiadłyśmy na konie. Ja, z powodu że Ania też jechała na Granacie, musiałam wsiąść na Senatora. Na początku jazda na Senatorze zapowiadała się naprawdę dobrze, ale później było coraz gorzej. Kłusem chodził naprawdę mozolnie, choć starałam się jak tylko mogłam. Później galop. Nie wiem czy mam się śmiać czy płakać 😂😂. Kompletnie nie umiałam go wyczuć. Choć jakoś galopował to na skokach również miałam problem. Nie wiem czym było to spowodowane... długo na nim nie jeździłam, ale bez przesady. Pani powiedziała, że może zmieni mi konia na Senatora, ale ja za wszelką cenę próbowałam wyprosić aby pani zostawiła mi Granata (wiedziałam, że z Granatem jakoś będzie, a kompletnie nie widziałam tego przejazdu z Senatorem).
Później wszyscy, którzy mieli przejechać parkur (przypominam do 40 cm) czekali na swoją kolej. Ja byłam bardzo zestresowana. Czekałam na to, aż dowiem się czy będę miała Granata czy Senatora (w głębi duszy cały czas prosiłam o to aby to był Granat). Na ujeżdżalnię wyjeżdżało się po dwie osoby. Kiedy pierwsza para przejechała, pani wyczytała mnie i na szczęście miałam Granata 😊. Przyszedł czas na mój przejazd. Uspokoiłam się, a następnie ruszyłam.
Cały przejazd przechodził po mojej myśli, lecz przy ostatniej przeszkodzie nie dopilnowałam konia i źle najechałam. Granat się wyłamał! Zdenerwowałam się sama na siebie, że do tego dopuściłam, ale szybko się ogarnęłam i już ponownie jechałem na przeszkodę. Na szczęście kolejny raz się udało.
Następne były pony games. Pokonywało się tor i podczas przejazdu można było zdobyć dodatkowe punkty jak i ujemne. Na sam koniec odbyło się dekorowanie, rozdawanie flo. Jakimś cudem dostałam drugie miejsce! Nie spodziewałam się, ale bardzo się cieszyłam. Ania miała czwarte miejsce. Pod koniec odbył się grill i wróciliśmy do domów.
Ania
Jadąc do stadniny robiłam wszystko żeby się nie denerwować, ale czułam coraz większy stres. Kiedy dojechałyśmy na miejsce i weszłyśmy do stajni naszym oczom ukazał się dziwny widok. Kilka osób otaczało Tangera stojącego na środku korytarza, a pani instruktor przecierała mu czymś chrapy. Podeszłyśmy bliżej i dopiero wtedy zobaczyłyśmy, co tak naprawdę się wydarzyło. Tanger miał na nosie dużą, świeżą ranę, którą (jak dowiedziałyśmy się chwilę później) zdobył najprawdopodobniej w starciu z jego współlokatorem Tygrysem. W związku z zaistniałą sytuacją nie było możliwości żeby Tanger startował i Ola, która najprawdopodobniej miała na nim jechać, była chyba trochę rozczarowana.
Kiedy rana araba została oczyszczona i wprowadzono Tangera do boksu pani przydzieliła nam konie. Razem z Olą maiłyśmy startować na tym samym koniu - Granacie. W konkursie do 40 cm miało wziąć udział sześć osób. Razem z dziewczyną, która startowała w konkursie do 70 cm na tym wałachu wyczyściłyśmy i osiodłałyśmy Granata. Kiedy wszystko było już gotowe usiadłyśmy na trybunach żeby oglądnąć kolejne przejazdy w konkursie skoków do 70 cm. Po pewnym czasie ze zdziwieniem stwierdziłam, że wcale się nie denerwuje. Chyba całe to zamieszanie z Tangerem i późniejsze zajmowanie się Granatem pozwoliło mi nie myśleć o zbliżającym się występie. Był za to strasznie podekscytowana. Chciałam żeby wszystko wyszło mi jak najlepiej i już wyobrażałam sobie jak przeskakuję kolejne przeszkody.
Kiedy zakończył się pierwszy konkurs przyszła kolei na nas. Ponieważ jechałam jako pierwsza od początku jeździłam na Granacie, a Ola rozgrzewkę przeprowadzała na Senatorze. Kłusowaliśmy, galopowaliśmy i skoczyliśmy przez kilka przeszkód. Potem zostałam na ujeżdżalni, a pozostałe konie ją opuściły. No to do dzieła!
Granat był dość nerwowy i nie chciał ustać w miejscu, ale podeszłam do sędziów i ukłoniłam się. Czas liczono od momentu przeskoczenia pierwszej przeszkody, więc postanowiła spokojnie sobie na nią najechać. Kiedy robiłam koło nakierowując konia na przeszkodę instruktorka nagle weszła na tor i z drągów, które stanowiły przeszkodę startową ustawiła stacjonatę. Wykonałam jeszcze jedno koło i z kłusa najechałam na przeszkodę. Pierwszy dobry skok i kłusujemy na krzyżaka. Szczerze mówiąc chciałam zagalopować, ale nie udało mi się, więc postanowiłam skupić się na torze żeby przez dalsze próby galopu nie pomylić ułożenia przeszkód. Przefrunęliśmy nad niskim krzyżakiem i Granat zagalopował na kolejnego. Po skoku dojechaliśmy do kolejnej przeszkody (nie wiem czy kłusowałam czy galopowałam, bo to wszystko działo się zbyt szybko) i ją też przeskoczyliśmy. Potem koń zjechał trochę w bok po przeszkodzie i żeby najechać na stacjonatę musieliśmy dosyć mocno skręcić. Po przeskoczeniu przeszkody (można powiedzieć, że była ustawiona po przekątnej) trzeba było jechać prosto do krótkiej ściany i tam zakręcić na ostatniego krzyżaka z toru (znajdowała się mniej więcej na środku krótkiej ściany). Granat po piątym skoku strasznie się rozochocił i zwiększył tempo. Zanim zdążyłam pomyśleć o kolejnej przeszkodzie już zobaczyłam jak najeżdżamy na nią po skosie i Granat w ostatnim momencie się wyłamał. Kiedy dotarło do mnie co się wydarzyło szybko go nawróciłam żeby powtórnie przeskoczyć tego krzyżaka jednak on bez mojej zgody skręcił i znów zatrzymał się przed przeszkodą. Załamana pani instruktor krzyknęła coś w stylu "najedź na to w końcu porządnie". Byłam załamana! Kilka skoków, o wiele prostszych niż często skakaliśmy na szkółce, i nie umiem sobie z tym poradzić! Zebrałam wodze i jeszcze raz najechałam na przeszkodę jakoś niezdarnie ją pokonując. Było mi po prostu wstyd, że zrobiłam taki głupi błąd. 12 punktów karnych! Chyba już wolałabym bohatersko spaść z brykającego konia...
Kiedy wyjeżdżałam z parkuru i pomagałam Oli wsiąść na Granata mówiłam jej żeby mocno trzymała go na wodzach przed ostatnią przeszkodą żeby nie zrobił jej tego samego co mi. Oli jednak Granat też raz się wyłamał, ale za drugim podejściem bez problemu pokonała krzyżaka.
Na koniec odbyło się ogłoszenie wyników i okazało się, że mam czwarte miejsce. Nie było to dla mnie żadne zaskoczenie. Ola zdobyła miejsce drugie i starałam się cieszyć chociaż z jej sukcesu i nie myśleć o tym jak głupio postąpiłam.
Jedyne co mogę powiedzieć o tych zawodach to to, że człowiek uczy się na błędach i kolejnym razem może uda mi się nie zepsuć tak mojego przejazdu.
Comments